poezja Z.

Nazywam się Zbyszek. W wieku 18 lat zdobyłem zawód piekarza, jednak ze względu na pogarszający się stan zdrowia, nie mogłem podjąć pracy. Od tego czasu jestem na rencie. 
Moje zainteresowania to: geografia, historia i poezja. W wieku 19 lat zacząłem pisać swoje pierwsze wiersze. Są nimi: Szczere wyznanie, Ostatnia iskra, Głębia myśli, Plagiat. Z powodu nasilającej się choroby przestałem pisać. Obecnie  czuję się lepiej, a moja poezja ruszyła jak wiosenne potoki. Wierszy jest mnóstwo i na różne tematy. Są pisane pod wpływem nastroju, wspomnień  oraz na prośbę znanych mi osób. Dużo wierszy opisuje przyrodę, którą się zachwycam. Mój pierwszy tekst po długiej przerwie to Jesienna zaduma, następne Napisz mi coś o Bogu, Pszczółka, Źródło wiecznej młodości, Przemijanie, Czym dla mnie jest poezja, Dzień kobiet, Pamiętam, Konklawe, Wiosna, Coś o wiośnie, Deszcz, przepraszam, Rozstanie, Wielkanoc, Pies, jeden z najlepszych przyjaciół człowieka, Piłka, Zakochani, Kotki, Rodzina, Do księżyca, Marzenia, Zaczarowany pędzel, Chmurka, słońce, Miłość, Choinka, Marzenia są do spełnienia, O Mamie. 
Mam nadzieję, że nadal będę pisał...


Drzewo Ja…

Drzewo silne ma korzenie,
Barwne liście, różne cienie.
Gałąź chwieje się na wietrze,
Deszcz orzeźwia, dmie powietrze.
Owoc, barwy wyśmienite,
Jabłko z niego znakomite.
Stoi dumnie w sadzie gęstym,
Drzewo Ja…
Człowiek silny, mocny, śmiały,
W moim świecie doskonały. 



Ośrodek Naszych Marzeń

Nasze marzenia tak spowodowały,
Dziś przepiękny ośrodek w mig przyszykowały.
Księżyc pięknie świeci, my tu przebywamy,
W piętrowych łóżeczkach sny przepiękne mamy.
Zbyszek windziarz z zawodu, windę obsługuje,
Praca na trzy zmiany, fuchy swej pilnuje.
Kot nasz ulubieniec, Filemonem zwany,
Z Kajtkiem, kundlem burym ciągle zabiegany.
Bus z Frankiem kierowcą, pędzi wciąż szusuje,
I na turnus w góry… Humor dopisuje.
Na basenie ratowniczka z gwizdkiem obserwuje,
I topielcom sprytnie życie wnet ratuje.
Nasi Terapeuci radzi, uśmiechnięci,
Nami Uczestnikami nie są tak przejęci.   



Szlakiem Renesansu

W Pacanowie kóz jest wiele,
Z miotłą stoją przy kościele.
Nasza grupa to widziała,
Aż z wrażenia oniemiała.
W Baranowie jest zwiedzanie,
Z bardzo śliczną przewodniczką,
Komnat dworskich oglądanie,
Naszą grupą dosyć liczną.
W Sandomierzu statek czeka,
A przygoda już nie zwleka.
Statek ruszył pod prąd śmiało,
Głową wkoło okręcało.
W Tarnobrzegu nocleg okazały,
Śpią już wszyscy, 
Sen jest trwały.
Rano cud niemały,
Powstawali nasi wycieczkowicze,
Nie są to kawały.
Kazimierz Dolny nie zatrzaskuje olbrzymimi drzwiami,
Wita nas serdecznie Wisłą, zamkiem oraz kogutami.
W Nałęczowie Żeromskiego chata,
Wita siostrę no i brata.
Sandomierz po raz drugi,
Dom Długosza, Ratusz, Zamek Królewski,
Pamiątek wiele, a każdy chce być rycerski.
Cieszymy się z atrakcji
Jakich znowu?
To już opowiedzą moi przyjaciele,
Oczywiście... po kolacji.



Niepodległość

Dzień szczególny, dzień radosny,
Rodacy świętują,
96 lat temu Wolność odzyskują.
Rzecz niełatwa, niebywała,
Szał radości wszędzie,
Wszak rozbiory przetrzymała,
Teraz wolną będzie.
Dziś wspomina z łezką w oku
Te okrutne dzieje,
Gdzie Legiony powstawały,
Z Piłsudskim na czele.
Jak ksiądz Ignacy Skorupka,
Ducha wojsku dawał,
Pod obstrzałem nieprzyjaciół
Pierwszy z ziemi wstawał.
Choć śmiertelnie został ranny
Poszedł szturm na wroga,
Ducha walki był przykładem

Za zasługą Boga.



Cisza

Jakie piękne słowo… Cisza
Pst. Milczę … Nic nie mów. Posłuchaj ze mną ciszy.
Ona przemawia wszystkimi językami świata.
Wsłuchaj się, przenieś tam,
Gdzie jesteśmy sam na sam.
Słyszysz?
Słyszę.
Gadającą ciszę.
Jest dobrze Ty i ja,
A wokoło orkiestra gra.
To nasza wyobraźnia tak sprawiła,
Że miłość między nami odżyła.
Chcę tutaj odpocząć, czuć otaczającą ciszę,
Słyszeć dźwięk owadów i umykającą myszę.



Deszcz

Z wodą to tak różnie bywa,
Raz jej więcej, raz ubywa.
Deszczu padaj, kiedy trzeba,
Żeby żyzna była gleba.
Krople dzwonią w okiennice,
Chwilę później błyskawice.
Rozpadało się od nowa, wody wciąż przybywa,
Nie ma końca tego deszczu, smutek żal rozpływa.
Wyłączono prąd w mieszkaniach w całej okolicy,
Z winy silnych wyładowań z tej potężnej błyskawicy.
Ciemno w domach i mieszkaniach, mrok ogarnął wszystko dookoła,
Jak to długo jeszcze potrwa, sprawa niewesoła.
Latarkami ludzie świecą, świece zapalają,
W strachu siedzą  w swoich domach, widać lęki mają.
Tam stodoła drzwiami wali, wiatr się potęguje,
A nad morzem wielkie fale, sztorm tutaj panuje.
Wreszcie zelżał deszcz i wiatr, sztormy ustąpiły,
Po tygodniu anomalii, nadzieje wróciły.
Rzeki duże pozostały, gdzieś tam podtopienia,
Prąd już wrócił, wreszcie widać radosne spojrzenia.
Tęcza krzyczą, tęcza! Te piękne kolory,
Słońce wyszło spoza chmury, widać śliczne wzory.
Deszcz…  Cóż, woda już odpływa,
Szkody nie są aż tak wielkie, w morzu się rozpływa …



Moja najdroższa Mama

Droga Mamo, chciałbym Ci powiedzieć coś od siebie,
Chyba to, że ze wszystkich, to najbardziej kocham Ciebie.
Jesteś przecież Mamą moją,
Kotwicą i w życiu jedyną ostoją.
Utęsknionym lądem po długim na morzu przebywaniu,
I latarnikiem,  zagubionym statkom dotrzeć do domu, nocą pomaganiu.
Przyjaciółką jesteś, źródełkiem, wodą życia oraz barwną tęczą,
Górą, Everestem ,a pod nim przełęczą .
Dobrze mieć Cię, gdy złe i dobre chwile,
Gdy czuwasz, to chce się na łące oglądać motyle.
Takie delikatne i piękne, fruwają na kwiaty siadają,

Ja Ciebie podziwiam, bo jak one w żywym świecie cel ukryty mają.

Dla ukochanej Mamy wiersz napisał Zbyszek
26 Maj 2013 rok



Przepraszam
           
Przepraszam myślą, a także słowem,

Przepraszam za to z pochylonym czołem.

Za słowa niewypowiedziane, a także te mówione,

Oraz za myśli, ze sobą skłócone.

Przepraszam za to, co się nie zgadza,

I za to, że mnie sumienie zdradza.

Przepraszam za czasy, których nie znamy,

Bo przecież, wszyscy się kiedyś spotkamy.

Przyrzekam po raz pierwszy, drugi, trzeci i czwarty,

Stanę się lepszy, a nie dożarty.

Nie wiem, co mnie tak czasem blokuje?

Złość jakaś, a może demon, to wszystko psuje.

Jak się odnaleźć? Kto drogę wskaże?

To całe życie nasze pokaże.

Wierszem to piszę, no i co z tego,

Gdy słowem ranię kogoś bliskiego.

Czy ja naprawdę jestem taki zły?

Bo jeśli tak, to niech się schowam za poranne mgły.

Przecież dlaczego, mam być utrapieniem,

Lepiej nie istnieć, ot tak za ręki skinieniem.




Do Księżyca


Srebrzysty księżycu, noc ciemną oświetlasz,

To jest twoja pora, ostatnie blaski słońca żegnasz.

Gwiazdy błyszczą wokół ciebie,

Czekam na tą spadającą, znak, że ktoś jest w niebie.

W pełni jesteś lub rogalem,

Bal urządzasz, gwiazdki tańczą, ty tu jesteś panem.

Wilki wyją dziś do ciebie widać sprawę mają,

Powiedz nam o władco nocy, o co cię pytają?

Nietoperze wyfrunęły z jaskiń i poddaszy,

Lecą teraz w wielkiej chmarze, więc się ktoś przestraszy.

Jedni w nocy śpią, inni łowią lub pracują,

Każdy więc coś robi, tak jak księżyc nie próżnują.



Ty i ja


Wracamy z daleka, przepiękne masz lico,

Siedzimy blisko siebie, rozkoszy granico.

W ogóle się nie znamy, Ty koło mnie siadasz,

Najładniejsza w autobusie, siadając tak powiadasz :

- Można ? – Tak,  chce Pani koło okna, miejscami się zamieniamy,

Bardzo blisko siebie, jakoś się przeciskamy.

Noc się zbliża, z nad morza wracamy,

Od słowa do słowa razem rozmawiamy.

Sen mnie męczy, kładę nieśmiało głowę na jej kolana,

I tak śpię aż do Katowic, do samego rana.

Wysiadłem z autobusu, plecak swój zabrałem,

I przed autobusem na kogoś czekałem.

Ona stoi przede mną w oczy swe patrzymy,

Jeszcze raz później, gdzie indziej się zobaczymy.

I tak dwa razy w życiu Panią tą widziałem,
lecz jej spojrzenie do dziś zapamiętałem. 




Perełki

Wierszy trochę się zebrało,

Jest ich ot tak, nie za mało.

Nie chcę ich analogować,

wolę na pamiątkę schować.

Wszystkie są tak samo ważne,

bardzo  piękne i poważne.

One są dla każdego,

I młodszego i starszego.

Dla człowieka konesera,

może i dla reżysera.

Cieszę się, że Pani je czyta,

może o coś mnie zapyta ?

Ja wysłucham wszystkich pytań.

Powolutku, po cichutku, wszystko sobie wyjaśnimy,

Z mą poezją przy herbatce, miło dzisiaj dzień spędzimy. 





Zioła


Moja mama działkę ma,

Na nie rusza się raz, dwa.

Jest altanka, ziół jest wiele,

Ja tam pójdę po kościele.

Majeranek i rumianek,

Też melisa oraz tymianek.

Skrzyp, mięta, czy wy wiecie ?

U nas wszystkie te zioła znajdziecie.

Majeranek zupy smak poprawia,

Rumianek nasz sen odnawia.

Melisa działa uspokajająco,

dobrze się po niej śpi – zaskakująco.

Tymianek mięsu smak dodaje,

Do tego czosnek, cebula i je się wspaniale.

Skrzyp dobry na piękne paznokcie i włosy,

mięta na żołądka bóle, ulga przyjdzie, miną ciosy.

Zioła nasze używamy,

I dlatego zdrowie mamy.   



Kochać


Kochać to poczuć miłość nieznaną,
oddać się całą i być wciąż kochaną.
To rąk obojga prawdziwe drżenie,
wciąż przytulonych wspólne chodzenie.
Mieć razem z sobą te same sprawy,
znosić trudy życia oraz zabawy.
Z miłości bólu dwojga zadanym,
kochać to coś więcej, niż być kochanym.



Kocham Cię za to...

Za twój uśmiech, dotyk i za urodę,
skromność, roztropność,wdzięk, piękną modę.
Kocham Cię za to...
Mimo iż kończy się lato.
Za zaangażowanie, skromność, ciepło.
I to, że czuję, to co Ty czujesz,
choć mam swe wady, wciąż mnie szanujesz.
Tęsknię i widzę różne odmęty,
lecz piszę sobie, ot tak dla zachęty.
Lubię, gdy przy mnie spacerujesz,
za rękę trzymasz i mi współczujesz.
Kocham Cię za to...
Teraz słów mi już brak,
po prostu bądź i kochaj tak.



Chmurka

Po błękitnym niebie chmurka sobie płynie,
dostrzec ją nie każdy może,
lecz człowiek wrażliwy, gdy szczęście pomoże.
Anioł od niebezpieczeństw uchroni,
chmurkę swą podstawi i znajdziesz uleczenie,
od urazów i nieszczęść, bólu ukojenie.
Chmurko ma jedyna, kiedy przyjdziesz z rana,
Aniołowi się pokłonię, klęknę na kolana.
i zapamiętam to nasze spotkanie,
już wiem, że przyjdziesz do mnie na moje wezwanie.
Wiem, że ja i ty jedno imię mamy,
bo przecież od dawna dobrze się już znamy.



Sen

Stuk puk, deszcz bije w okiennice,

Połóżcie się panie, panowie, zamknijcie swe źrenice.

Noc w nowym miejscu niełatwa bywa,

Plączą się różne myśli, prawda się odkrywa.

Cisza…śpią, przez noc są tacy mali,

Teraz całkowicie się snu oddali.

Tam, to, za czym tęsknią, co zapamiętali,

Gdzie po raz pierwszy się całowali,

A przede wszystkim od kiedy naprawdę życie poznali.

Będąc ze sobą wreszcie pokochali.




Zakopane


Zakopane, Zakopane, góry nasze kochane,

Miasto przez turystów bardzo uwielbiane.

Szczyty koronę swoją pokazały,

Gdy poranna mgła odeszła, majestat swój w pełni zaprezentowały.

To miejsce zaklina, piękno całe oddaje,

Tu teraz jesteśmy, dzień cudem się staje.

Bądź szczęśliwy, uśmiechem swoim drugiego zarażaj,

Na przeciwności losu nie zważaj.

Masz przyjaciela, który rękę Ci poda,

Z nim każda chwila jak źródlana woda.

Hotel, skocznia, Krupówki, my to zaraz poznamy,

Na Gubałówkę kolejką wszystkich zapraszamy.



Wiersz o niczym
  
Nie ma ambicji, brak jest natchnienia,

Wiersz, który powstaje ot tak od niechcenia.

To nic, taki banał,

On jest o niczym, literek nawał.

Są tu przecinki, lecz nie wiem, po co,

Kończę to krótko, natchnienie powraca nocą.

Bo wena poety to chęć pisania,

Brak przeżyć twórczych myśli zasłania.



Tęsknota

- Wypłynąłeś mój miły na szerokie morza, gdzieś w inny świat.
Ja tu tęsknię, łzy leję, już przez tyle lat.
Czy ty żyjesz? Odpowiedz. Daj mi jakiś znak,
Jeszcze dzisiaj czuję ust Twych słodki smak.
Nasze wspólne randki, zbliżeń w objęciach moc,
Widzę Ciebie w oddali, lecz tylko przez noc.
Jestem w Tobie zakochana, tam czai się zło,
Chce nas z sobą rozdzielić, wykorzystać to.
Wracasz do mnie. Ja wierna tak długo czekałam,
Choć słabość raz przyszła i innemu na chwilę się oddałam.
- Cenię prawdę w Twych słowach, ze mną też różnie bywało,
Ale teraz z Tobą chcę być, bo mi wciąż Cię brakowało.
Zło zna tysiące forteli,
Dobro wnet zniszczy, miłość rozdzieli.
Wiem, to moja wina, już tutaj zostanę,
O rękę Twą proszę, odpowiedzialnym się stanę.



Źródło wiecznej miłości

Wypij ze źródła młodości, trzech już spróbowało,
I od tamtego czasu młodość wieczną miało.
Namawiał Cię jeden z nich,
byś łykła parę kropel ze źródła wspaniałego,
Tyś wybrała chwilę młodości, dojrzałość,
a w końcu starość i śmierć któregoś dnia upalnego.
Gdy wypijesz ze źródła kropel parę,
nie zginiesz w żadnych wojnach, potyczkach świata naszego;
Zatrzyma Ci się czas w pewnym momencie,
Ile spróbujesz tego przysmaku, wody z miejsca tajemnicą strzeżonego,
i co jakiś czas próbować będziesz, młodą pozostaniesz, to takie zaklęcie.
Więc wybieraj mądrze,
czy chcesz przez wieki całe, mieć lat 19 i te lata młode,
pozostać nieśmiertelną i piękną mieć urodę?
Ja wybieram kolej życia,
Która się toczy stopniowo,
i nie chce pić tej wody ze źródła, które mi wskazałeś,
bo się we mnie strasznie zakochałeś.
Ja kocham też Ciebie, i nie zdradzę tego,
Przez Ciebie wskazanego miejsca życia waszego.
Ja wierzę w Boga i duszę mam stęsknioną,
Więc rezygnuję z tego, by wieczne być szaloną.
Wiem, że piękno przemija, a także ma uroda,
Tyś chciał, bym była cała Twoja, lecz na zawsze młoda.
Boję się starości, lecz tej wody nie wypiję,
Tak ten świat ułożony, cenię daną chwilę.



Zabawa

Tańczą, skaczą, podrygują,
Obrót w tańcu pokazują.
Huczy, wali głośne tony,
Dyskoteka mojej żony.
Są konkursy i zabawy,
Wypijanie czarnej kawy,
Humor wszystkim dopisuje,
Kto dziś tego nie kupuje.
Jestem bardzo dziś wesoły,
Kocham tańczyć już od szkoły.
Płyną zewsząd gratulacje,
I wracamy na kolacje.



Mikołaju


Drogi Święty Mikołaju, w drogę czas wyruszyć trzeba,
Renifery przyszykować, bo przymarzła tu już gleba.
Dzieci duże i małe, na Ciebie czekają,
Listy życzeń Twoje półki zalegają.
I ta moja siostrzenica przez okno wygląda,
Chce zobaczyć renifera, za ganek zagląda.
Sanie już szybują, do mnie i do Ciebie,
Gwiazdy oznaczają, szlak na oświetlonym niebie.
Dzień w którym przybędziesz w pamięci zostanie,
A najbardziej lubię to oczekiwanie.
Jesteś razem z dziećmi, uśmiech im przynosisz,
O wejście do domów wcale się nie prosisz.
Każdy z nas z nadzieją już Cię oczekuje,
Za wszystkie prezenty serdecznie dziękuje.




Jesienne smutki


Gdy jest mi smutno, gdy jest ponuro,
Siadam przy stole, wyciągam pióro.
Otwieram zeszyt, a w tym zeszycie,
Wiersz krótki piszę, aby umilić sobie życie.
Jesień bywa piękna, ale czasami,
Gdy w środku coś gryzie i trzyma tygodniami,
Szczęście rozbija ukryte głęboko,
Jak skała lub kamień, przymykam swe oko.
To co jest dobre, to powinno cieszyć,
A nie wstać lewą nogą i już z rana zgrzeszyć.
Pora na przebaczenie, choć na niebie chmury.
Chmury się rozstąpią. Słońce świeci z góry!
Kończy bieg historia, czas już schować żale,
Zabrać akcesoria, podnieść swe morale.
Chociaż ja jestem taki malutki,
Wciąż mnie nachodzą te jesienne smutki.



Dzień Kobiet

Dzień wesoły, dzień radosny, Panie dziś świętują,
A Panowie już od rana, wybranki swoje ślicznie całują.
Któryś z Panów striptiz robi, już na stole stoi,
To na żarty drogie Panie, wszak tak nie przystoi.
Koszula rozpięta, na dywan rzucona,
I to wszystko Moje Panie, heca to zmyślona.
Poeta coś wymyśli, drukarz wydrukuje,
I wiersz co powstanie, wam dziś dedykuje.
Terapeutki nasze i dziewczyn gromadka,
My dziś zaśpiewamy, zamiast tego kwiatka.
Kawą lub herbatą, Was dziś częstujemy,
Skecz przygotowany, my go zaprezentujemy.
Kobiety kochane, piosenkę krótką usłyszycie,
O nie jednym chłopcu, dzisiaj pomarzycie.


Ciągłe zmiany 

Gdy mnie coś męczy, kiedy denerwuje
Otwieram zeszyt i w nim rysuję.
Lecz nieraz jest głębiej w sercu schowane,
Zaczynam pisać, bo mam to zbadane.
Zmiana leczy, ona inspiruje,
Ma swoje imię, z nim się dobrze czuje.
Impuls to myśli, efekt gorączka,
Działanie, reakcja, a nie nagła śpiączka.
Warto coś zmienić, ułożyć na nowo,
Może niech będzie w życiu kolorowo!
Zmiany mnie bolą, lecz ja decyduję,
Ile w nich tracę, a ile zyskuję.
Problem – ciekawe, mnie intryguje,
Chcę go rozwiązać, już wiem, już czuję…
Odwaga  –  Coraggio, Papież nawołuje,
Już się nie boję, ja Pana przyjmuję.
Burzliwe życie, grady i pioruny,
A ja się cieszę ze światła łuny.       



Chciałbym być jak ptak

Chciałbym być wesoły,
Do pracy gotowy,
Gdy mogę obecny,
Na zajęciach grzeczny,
Jutro być skupiony,
Nigdy nie spóźniony,
Ze zeszytem małym,
Być Zbyszkiem wspaniałym




4 sierpień 1944 roku  
Śmierć poety – Krzysztofa Kamila Baczyńskiego


Ból Ci został ten zadany,
Choć nie spadły z drzew kasztany.
Czemu my się nie spotkali,
My słyszymy się w oddali.
Teraz czekam na spotkanie,
Wierszy naszych poczytanie.
Bo poezja nie umiera,
Nawet za czasów Hitlera.
Jesteś moim ideałem,
Trochę Twych wierszy czytałem.
Zgasła iskra, coś się kończy,
Żal, tęsknota ludzi łączy.
My poeci, wierszokleci, mamy dar od Boga dany,
Wiersze nadal są czytane, Tyś jest poeta lubiany.
Ja spotykam na swej drodze, osoby co me wiersze słuchają,
Może kiedyś,  jak dożyję, również je zapamiętają.
Ile łez tu wylać trzeba,
Żeby iść z Tobą do nieba.
Wiersz ten, który napisałem,
W Twoje ręce dziś oddałem.                                        

5 sierpień 2013 r



Rodzina

W naszym drugim domu, sprawy różne mamy,
I w naszych sprawach wspólnie się wspieramy.
Nie chcę być pierwszy, ciągle chwalony,
Ani ostatni wciąż niedoceniony.
Wolę być w środku, zazdrości kolegów unikać,
I w cudze sprawy nosa nigdy nie wtykać.
Pomagać słabszym, silnych o zdanie się pytać,
W sprawy terapeutów za bardzo nie wnikać.
Moim terapeutom Pan Robert, nie nowina,
I o golenie słusznie upomina.
Pani Kamila zadania nam daje,
Grupa coraz większa, tak mi się wydaje.
Zadania nie łatwe, umysły pracują,
Może kiedyś wspólnie Pani podziękują.
I w końcu dość! Trochę spokoju,
Wreszcie się znaleźć w swoim pokoju…



Napisz mi coś o Bogu

Bóg jest wtedy, gdy wstajesz z rana,
I pięknie klękasz na kolana.
Gdy wierzysz, to szanuj wiarę, bo ona jak korzeń wzrasta,
Im głębsza tym mocniejsza, bo ona Twoja własna.
Wiara, Nadzieja i Miłość, bez Boga żyć się nie da,
Wybieraj z głową i mądrze, by nie spotkała Cię bieda.
Bóg dla Ciebie, Bóg dla mnie, sędzią naszym wszędzie,
Każdego ze swych uczynków, rozliczać kiedyś będzie.
Panie, Ty kochasz każdego, nawet tego, który opuścił Cię właśnie,
Miłość Twoja do niego, nigdy już nie zgaśnie.
Kiedy Boga przyjmujemy, już Go w sercach mamy.
Dajmy teraz coś od siebie – bliźnich swych kochajmy.
Ojciec Święty do nas mówił, abyśmy się nie lękali.
Starzy, młodzi, w średnim wieku i ci całkiem mali.
Matka Boża Fatimska, wszyscy ją kochacie,
Odmawiając Różaniec codziennie, do Boga się zbliża.
Pan Jezus w stajence leży, święta ta dziecina,
Królowie z różnych stron się zjeżdżają, cudna ta rodzina.
Boże, ja będę szczęśliwy, spraw bym lepiej Ciebie poznał,
Chcę iść za Twoim słowem, a w dzień ostateczny zbawienia duszy doznał


Moja zima

Moja wymarzona zima,
To taka, gdy mróz trzyma.
Taka od Świąt Bożego Narodzenia,
Śnieżna i śliczna bez wątpienia.
Wczas rano śnieg pod butami chrupie,
W południe z rodziną przy gorącej zupie.
Cieszyć się, bo tak właśnie trzeba,
W piekarni kupić ciepłego chleba.
Wieczorem zapalić w kominku,
Książkę przeczytać u dnia schyłku.
Zanurzyć się w ciepłej pierzynie,
I spać mocno, aż noc zginie.
I tak Styczeń Luty dogania,
Przy śnieżnych zabawach ciągłe wzmagania.
Łyżwy, sanki, śnieżne bałwanki,
A w marcu i kwietniu
Coraz cieplejsze dnie i poranki.




Terapeuci i my

Terapeuci lekarze, doradcy, nauczyciele i przyjaciele,
Waszych zasług dla nas, przecież jest tak wiele.
My czasami o tym zapomnimy,
Ale tak naprawdę bardzo Was lubimy.
To nie są bajki, ani żadne baśnie,
Bywają między nami różnorodne waśnie.
Czasem, gdy zadanie dostaję, strasznie panikuje,
Padają niepotrzebne słowa i za nie przed wami otwarcie żałuje.
Kiedyś już nie będzie więcej żadnych niedomówień,
Dojdziemy wreszcie do wspólnych porozumień.
Dlaczego lekarz?
Bo dąży do tego, byśmy stanęli na własne nogi.
Doradca?
Radzi jak zawrócić ze złej drogi.
Nauczyciel?
Uczy nas, by w życiu nami nie pomiatano.
Przyjaciel?
Nie odwróci się od nas w potrzebie, choć gdzie indziej nas nie chciano.
Psycholog?
Porozmawia, coś doradzi, w trudnych sprawach rękę poda i nas poprowadzi.
Czas już kończyć, czas ucieka,
Terapeuto jesteś jak ta rwąca rzeka.
Jesteś z nami lata długie, wiem, że Ty masz rację, tak niech pozostanie,

Jedni z nas lubią pisać, inni grę aktorską, granie i śpiewanie, haftowanie, również malowanie.



Kocham

Kocham Pani przymrużone oczka,
Wtedy, gdy jest dzień i jest nocka.
Pani nic nie mówi, ja Panią słyszę,
Każdy mały szelest, najmniejszą ciszę.
Kocham Twoje usta i drobne ręce,
 W mojej tęsknocie oraz udręce.
Ty mnie słuchałaś i rozumiałaś
I tak bardzo dużo od siebie dałaś.
Co będzie dalej to los pokaże,
Którą drogą mam iść zapewne wskaże.
Miłość jak Cień ucieka, gdy ją ktoś goni
W końcu przestaje uciekać i za nią goni.



Biel

Zabiorę Ciebie, gdzie nas nie znają,
I o pochodzenie ludzie nie pytają.
Tam Ty i ja i dzieci gromadka,
Szczęśliwi razem, na ślub weźmiemy jakiegoś świadka.
Zbuduję dom nie duży z balkonem,
Wezmę Cię w podróż poślubną, najlepiej balonem.
I nikt nas nigdy już nie rozdzieli,
Ty jesteś moja, piękna, cała w bieli.
Zaśpiewam o miłości dwojga zakochanych z zimna drżących,
I ciałach ich splecionych, pod gołym niebem leżących.



Wybory

Dużymi krokami wybory nadeszły
Jest debata, napięcie, kocim ruchem przeszły
Kamera włączona, pytań się sypie moc,
Jak długo to potrwa, chyba nie przez noc:)
Komisja skrupulatnie głosy wszystkie liczy,
Niech je tylko sprytnie spokojnie policzy.
Mamy już Starostę, to nie tajemnica.
Staszek dziś króluje, wyborców zachwyca!



Dożynkowy zawrót głowy

Już od wiosny się szykują,
Sieją, plewią i pikują.
Seler, pory i marchewka,
Dynia, cukinia, kalarepka.
Jeśli kto może sieje zboże,
Z dobrej mąki, piekarz upiec pomoże.
Chleb dożynkowy, najlepsze plony,
Każdy nieść chce z uśmiechem, jest zadowolony.
Gości przyjmują, z radością częstują ,
Wszyscy się cieszą, dożynki  świętują.



Księga Wspomnień 

Księga prawdy i pokory,
Szaleństw, kłamstwa, wszelkiej zmory.
W niej jest wszystko zapisane,
Kiedyś będzie odczytane.
Poczekalnia, białe ściany,
Los nasz bowiem scharatany.
Dwoje drzwi, lewe i prawe,
Jedne smutek, drugie sławę.
- Proszę nie rozdzielajcie nas.
- Czy my się tam rozpoznamy?
Przecież bardzo się kochamy.
Narodziny, dorastanie,
Szkoła, zadań odrabianie.
Jest rodzina, są koledzy,
Oraz wrodzy, no i szpiedzy.
Oni mnie za nic mają,
Z mego szczęścia okradają.
Lecz gdy przyjdą Ci życzliwi,
Ludzie z sercem sprawiedliwi.
Tacy lubią, wręcz kochają,
Cali się Tobie oddają.
Miłość, która w życiu bywa,
Zazdrość, zdrada z łóżka zrywa.
Nie ukryjesz tu niczego,
Bowiem śmierć to jest coś złego.
Księga wówczas się otwiera,
Całe życie Twe zawiera.



Imieniny

Panie Senatorze, dziś są Twoje imieniny,
Przyjmij serdeczne życzenia od naszej wielkiej rodziny.
Życzymy, aby szczęście Ci zawsze dopisywało,
Zwłaszcza w rządzie, gdzie ludzi szlachetnych tak jak Ty jest mało.
Niech Ci zdrowie zawsze sprzyja,
A opieką otacza Jezus i Maryja.
Sto lat życia to za mało,
Bo przy wsparciu dla nas lepiej żeby wiecznie trwało.
Tak, więc żyj nam w zdrowiu i radości,
A zadowolenie ze spełnionych obowiązków 
Niech zawsze w Twym sercu gości.



Koniec lata

Lato cieszy mego brata,
Choć już blisko koniec lata.
Ptaki pierwsze odlatują,
Jest nam chłodniej, one to czują.
Jesień nagle bardzo się śpieszy,
Cóż to jej pora, sobą nie grzeszy.
Nasze lato kochane, na razie żegnamy,
Ale po wiośnie znów cię powitamy.