Nasze wędrowanie

Już autobus na nas czeka,
By podróży nie odwlekać,
Wszyscy pędzą  z językami,
Z bagażami i torbami.
Chociaż ciężkie torby nasze,
To nie ma miejsca na paszę,
I już trasa jest obrana,
Siadaj przy mnie ma kochana.
Już kierowca drzwi zamyka,
Gaz naciska, 
Niech se jadą
Dziołchy i chłopczyska.
I do Zubrzycy nas dowozi,
By zobaczyć jak dawniej
Ludzie żyli i sobie radzili.
Stadko koźląt nas witało
I w skansenie na nas zerkało
Skądże dzieci żeście się tu wzięli?
Czyście u nas są weseli?
Pani Ula nas zapozna
Ze zwyczajem gazdowania,
Jak to radzili sobie Franek i Hania?
Gdy tak wszyscy podziwiali
Głową w poroże Zbysiu wali,
Gwałtu rety! Co się dzieje?
Bo nam Zbysiu wnet zemdleje.
Już szukamy nowych przygód,
Wnet w Ludźmierzu zawitamy
U Gaździny, Górali Mateńki Kochanej.
Tam modlitwy czas był krótki,
Bo nas gniotły na nogach butki.
Już „Zakopiec” na nas czeka,
Choć nie widać go z daleka.
Pani Ania nas kieruje,
Jak to dobrze, że to Ania a nie zbóje.
Ładnie nas tu przywitano
I kolacje nam podano.
Środa rano po śniadaniu
Na zwiedzanie wyruszamy,
I kaplica, i kościołek,
I zacny cmentarza zaułek.
Tam wspomnienie sławnych ludzi,
Każdy słucha, nie marudzi.
Na Krupówkach sklepów co niemiara
I z ochotą tu spoglądała nasza wiara.
Tam coś kupią,
Oscypecka zaraz schrupią.
I wracamy do ośrodka,
Integracja stop i kropka!
Integracja się udała,
Bo największego sztywniaka rozruszała.
Było miło i wesoło,
Aż zapocone było czoło.
Aby dzionek miło skończyć
Do biesiady wartało się przyłączyć.
W „Watrze” tańczy niejedna para,
Jedzonko, kawa, woda,
Że wychodzić było szkoda.
Serwowano kufle piwa,
Aż niektórym ślinka spływa,
Na ślince dzionek kończymy
Co będzie jutro zobaczymy...:)