
Lecę
od Gdańska do Zakopanego. Przelatując nad Wadowicami nie zapominam o kolegach z
ŚDS, rzucam worek pieniędzy i 55 czekolad z liścikiem dla nich i
terapeutów.
Lecąc
dalej w góry sypię dodatkowo śniegiem. Wracam w stronę Rowaniemi z
szybkością rakiety i dotarłszy do Mikołaja zdaję raport z rozdania prezentów.
Potem zwiedzam okolicę siedziby Mikołaja, również skocznię, a na koniec idę na
spoczynek do chatki jednego z pracowników (Elfa) i zasypiam ze spokojem i z
poczuciem, że dobrze wykonałem swoje zadanie.