Nie ma jak w domu...

Przy drewnianym chałupce w cudnych Tatrach siedział Baca i dumał, czy na wakacje pozostać w górach, czy pojechać nad polskie morze. Dumał i dumał i nic nie mógł wydumać. Poszedł do Gaździny zapytać o radę, a ona rzekła:  tyle już latek siedzisz na swej miedzy, owce na hale wyprowadzasz, oscypki robisz, że należy Ci się zmiana, choćby na czas jakiś.
Góral się ucieszył, zaczął się pakować, hotel wynajął na wypoczynek i już był przygotowany na wczasy nad Bałtykiem. Wsiadł do pociągu i wyruszył w daleką podróż. Jechał cały dzień. Wieczorem dotarł do Gdyni. Tu miał zarezerwowany pokój. W kolejne dni zwiedził Gdańsk, Gdynię i Sopot, pokąpał się w morzu, poopalał, beztrosko wypoczął.
Ale znudziło mu się to polskie morze, zaczął tęsknić za swoimi halami, górami i owieczkami. Więc po krótkim namyśle kupił bilet i wyruszył z powrotem do domu. Zobaczyła go z daleka Gaździna i się ucieszyła. Wpadli sobie w ramiona i się pocałowali. Baca rzekł do Gaździny:  wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu.
Zasiadł przed drewnianym domkiem na ławeczce, zapalił fajeczkę i zaczął podziwiać góry, hale i znowu zaczął dumać. Wydumał, że dopiero jak się jest daleko od domu to docenia się i zaczyna tęsknić za swoimi okolicami. Westchnął, pogłaskał psa i wszedł do chałupy, by już na zawsze pozostać z Gaździną w swoich ukochanych górach.
Tomek