Do Ponikwi

Na wyprawę raźnym krokiem,
Z animuszem i podskokiem,
W parach raźno przebierają,
Bus w nadmiarze zapychają.
Co ich łączy? Duch przyjaźni!
Chęć przygody, wyobraźni,
Dotrzeć tam za wszelką cenę,
I znów odkryć twórczą wenę…
Wreszcie wszyscy wysiadają,
Powietrzem świeżym oddychają,
Dumnie naprzód maszerują,
I widoki obserwują.
To Ponikwi krajobrazy,
Rozmaite wciąż obrazy.
Łąka, każdy tu się rozsiaduje,
Odpoczynku ciut skosztuje.
Wreszcie odważniejszych grupa,
Dzielnych chwatów zgrana trupa,
W nogach mocni i wytrwali,
Na Leskowiec się wspinali.
Część na grzyby się wybrała,
Reszta, patyki zbierała.
Przy ognisku wspólnie zasiedli,
Kiełbaski i cały prowiant zjedli.
Każdy ten dzień mile wspomina,
I o tę samą wycieczkę za rok się upomina.

Zbyszek