Dar Pomorza

           W Gdyni zwiedziliśmy Dar Pomorza, statek potocznie zwany Białą FregatąZostał zbudowany w roku 1909 w stoczni Blohm-Voss w Hamburgu jako statek szkolny niemieckiej marynarki handlowej. Jest to trzymasztowy żaglowiec szkolny. Po burzliwych kolejach losu został zakupiony przez społeczeństwo Pomorza dla Szkoły Morskiej w Gdyni, miał zastąpić wysłużony barak szkolny Lwów. 13 lipca 1930 roku w czasie uroczystości chrztu ks. biskup Stanisław Okoniewski poświęcił statek i jego banderę; rodzicami chrzestnymi zostali Minister Przemysłu i Handlu Eugeniusz Kwiatkowski oraz żona Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych, Maria Janta - Połczyńska. 
            Biała Fregata od 70 lat nieodłącznie związana jest z Gdynią. Ostatni rejs odbyła we wrześniu 1981 r. pod dowództwem kpt. ż. w. Tadeusza Olechnowicza - do fińskiego portu Kotka. 4 sierpnia 1982 roku formalnie wycofano Dar Pomorza ze służby, w tym samym czasie podniesiono banderę na jego następcy, Darze Młodzieży.

Krótkie kalendarium statku:
ü    20 lipca–30 września 1930 – pierwszy rejs szkolny,
ü    22 listopada 1931 – pierwsze przekroczenie równika,
ü 16 września 1934 – 3 września 1935 – podróż dookoła świata pod dowództwem kpt. ż. w.  Konstantego Maciejewicza-Matyjewicza,
ü    2 listopada 1937 – opłynięcie przylądka Horn,
ü    29 grudnia 1937 – dopłynięcie do Martyniki,
ü    1 września 1939 roku – 21 października 1945 roku – internowanie przez Szwedów w Sztokholmie,
ü    24 października 1945 – powrót do Gdyni.

Obecnie Dar Pomorza jest zacumowany w tym mieście jako statek -muzeum. Oglądając jego wnętrze można wyobrazić sobie jak wyglądało kiedyś codzienne życie marynarzy. 

Pod polską banderą Dar Pomorza:
ü    odbył 102 rejsy szkolne,
ü    przepłynął pół miliona mil morskich – jest to odległość równa około 25 rejsom dookoła świata,
ü    zasłynął jako pierwszy statek w dziejach polskiej bandery handlowej, który opłynął dookoła świat,
ü    wyszkolił 13 384 studentów.

Z Gdyni wypłynęliśmy też na krótki rejs statkiem Dragon po Zatoce Gdańskiej. Wielu z nas po raz pierwszy postawiło nogi na pływającej łajbie. Na szczęście nikt nie dostał choroby morskiejJ. Swobodnie spacerowaliśmy po statku, wchodząc również na kadłub.
Tylko dla Staszka niefortunnie zakończyło się pożyczanie czapki od Tomka. Zawiał wiatr i fiu… zerwał czapkę z głowy. No cóż, czapkę trzeba odkupić. A mówili żeby nie zaśmiecać BałtykuJ.





Beata