Marzyłem o tym, żeby zobaczyć Gdańsk, bo nigdy nie byłem w tym mieście. Zwiedzanie zaczęliśmy od
jego słynnej dzielnicy, Oliwy. W tamtejszej archikatedrze wysłuchaliśmy
dwudziestominutowego koncertu organowego. Był niesamowity, niektórzy nie kryli
wzruszenia. Towarzyszyły mu różne efekty specjalne, m.in. migotanie gwiazd,
ruchome anioły. Potem obejrzeliśmy piękne ogrody oliwskie, a w nich ogród
japoński. Jak oni to zrobili, że brama do tego ogrodu zrobiona jest bez użycia
choćby jednego gwoździa? … cuda techniki. Zwróciła naszą uwagę również rzeźba
zaczytanej kobiety. Wyglądała jak żywa…
Potem
pojechaliśmy na starówkę. Urzekły mnie tamtejsze uliczki i kamienice oraz klimat tego miejsca. Zobaczyliśmy Archikatedrę Mariacką. To
największa świątynia w Polsce zbudowana z cegły. Niestety ciągle trwa tam
remont i niektórych rzeczy nie można było zobaczyć. Szkoda też, że nie
weszliśmy na wieżę, a to tylko pięćset dwadzieścia schodów...
Potem w
rodzinach spacerowaliśmy po starówce. Były atrakcje – lody, sklepy, bary,
restauracje. Budowle nad rzeką urzekały swoim pięknem. Statek, którym można
było popłynąćJ czekał na chętnych. Trzeba by było
spędzić kilka dni, żeby wszystko zwiedzić i coś kupić. Ceny nie były
małe. Z tego właśnie powodu zrezygnowałem z czapki i koszulki, które wpadły mi w oko.
Trudno… No i młyńskie koło, szkoda, że nie zdążyłem się załapać.
Przy
bramie, gdzie się zbieraliśmy sympatyczny chłopak grał na saksofonie. Był
niezły. Bernadka i Grażyna nawet zatańczyły.
Myślę, że
dobrze by było jeszcze kiedyś wrócić do Gdańska, żeby zobaczyć inne miejsca,
np. muzea, których jest sporo, np. muzeum bursztynu..
P.S.
Pierwszy
raz byłem w Gdańsku. Byłem, zobaczyłem, powrócę…
Staszek